12 z 24 – Demotywator

Miałem kilka lat temu fazę na motywacyjne filmiki. Oglądałem ich tony, zwłaszcza zbierając się na trening o 4, czy 5 rano. Wkręcały mnie na żywsze obroty. Częstym motywem (nomen omen) pojawiającym się w tych krótkich video był tekst – Life is though, that’s a given (Życie jest ciężkie/trudne/twarde, to dar). Trochę przewrotne jest to stwierdzenie, bo niby dlaczego ból, cierpienie, jakiś życiowy niedostatek mają być wartościowym podarunkiem? Jak to stwierdził Tewje w Skrzypku na dachu rozmawiając z Bogiem  „…ja wiem, że ubóstwo to nie żadna ujma, ale żeby znowu był to specjalny honor, to też bym nie powiedział…”

Trochę czasu mi zajęło, żebym zrozumiał, że teksty w stylu „musi być ciężko, gdy idziesz na szczyt” to nie tylko ładnie opakowane slogany, ale jednak jakaś bardziej wymierna życiowa prawda.

Dlaczego o tym wszystkim piszę właśnie teraz? Bo zrobiło się trochę pod górkę z moim treningiem. Poprzedni tydzień, był najgorszy z dotychczasowych. Każdego dnia musiałem poprzeciągam sam ze sobą linę, żeby w ogóle wyjść na trening. Ale wychodziłem, z wredną miną i spiętymi mięśniami, które uporczywie protestowały przeciwko takiej praktyce.

Liczyłem, że pod koniec lutego będę zdecydowanie dalej, że przekroczę kilka ważnych rzek, zostawię za sobą parę mórz, dotrę wyżej niż zostawiła mnie forma jesienią. A tymczasem biegam tak samo, a nawet momentami gorzej niż pod koniec zeszłego roku.

Ten stan w którym trening nie daje żadnej informacji zwrotnej jest rzeczywiście trudny. Jedyne co mogę zrobić, to ćwiczyć się w cierpliwości i jak ten koń założyć sobie klapki na oczy powtarzając kolejne treningowe tygodnie i wyczekując SMS-a – hej, z tej strony forma, jestem już na trasie.

Tydzień 12:

Poniedziałek – 13,3 km BS

Wtorek – regeneracja

Środa – 15 km, w tym 6×5′ p.4′. Biegałem to w tempie 3:50-4:00 i lekko nie było, tętno podbijało dość łatwo do 170.

Czwartek – 12,8 km BS

Piątek – 13,3 km BS

Sobota – 12 km BS

Niedziela – 19 km w tym 6 x 4′ p. 1′. Mały plusik przy tym treningu mogę postawić. Dobrze reagowałem na krótką przerwę, tętno było całkiem niskie, przy momentami żwawszym tempie koło 3:30-3:40.

Suma – 85,5 km

Może w tym tygodniu pobiegam w końcu coś na bieżni, będę miał wszystko elegancko wymierzone bo z GPS-a to trudno coś tak naprawdę wnioskować.

Narciarz!

2 myśli w temacie “12 z 24 – Demotywator

Add yours

  1. Miałam bardzo podobny stan przez większość stycznia… Aż w któryś dzień puściły we mnie jakieś hamulce, odblokowałam się psychicznie, i od tej pory biega się dużo lepiej… (Ostatnio Andrzej ciekawie napisał na swoim blogu o „treningowym AHA!”) Poczekaj, lada chwila taki dzień nadejdzie! 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑