21 z 24 – Dziękuję panu panie Daniels

Nie pojechałem na Orlen. Jeszcze w środę biegało mi się znośnie, ale w czwartek i piątek cierpiałem. Nogi ciężkie, sapię, jestem totalnie zdezorientowany. W piątek na treningu chciało mi się płakać, jakby ktoś podmienił moje ciało z otyłym palaczem. To drugi tydzień z niższą objętością i zamiast łapać luz, łapię niemoc. WTF?! Gdzie ta pieprzona superkompensacja?!

Dużo nie brakowało, a właśnie tak brzmiałby wstęp do tego wpisu. Rzeczywiście czułem się źle i rzeczywiście chciałem odpuścić sobie wyjazd do Warszawy. Ale z drugiej strony – wpisowe opłacone, pokój zarezerwowany, deklaracje złożone, więc…

Pojechałem na Orlen. Załatwiłem transport dla mnie i dla eM przez Blablacar na sobotę o godzinie 6 rano. Żeby nie rezygnować z treningu wstałem dużo wcześniej i już o 4:00 byłem w biegu. Chciałem zrobić dychę, ale wiało niemiłosiernie więc zatrzymałem się na 7 km lekkiego rozruchu. Samopoczucie? Dobre, o ile można czuć się dobrze biegając o tak ciemnym świcie…?

W stolicy byliśmy około 9-tej, od razu z Młocin szybki skok na Narodowy po numer, a potem pobujaliśmy się jeszcze trochę po mieście nim rozpoczęła się nasza doba hotelowa. Udało się zjeść w międzyczasie dobrą pizzę w Ciao a Tutti, więc ładowanie węglami – odhaczone. Potem tylko leniuchowanie, sen i rano o 5 tej już smarowałem sobie dżemem bułki. Spaliśmy koło Metra Marymont także udało się sprawnie dotrzeć dwiema nitkami podziemnej kolejki do stacji Stadion Narodowy parę minut po godzinie 8 – ej. Tłum niesamowity. Od razu wspomnieliśmy z eM kameralny Poznań Maraton 2016, gdzie było zdecydowanie łatwiej się połapać – co jest gdzie i ewentualnie nie zgubić w tłumie. Jednak OWM łączy ogromny maraton z ogromnym biegiem na 10km, więc przedsięwzięcie kosmiczne jak na polskie warunki. Rozdzieliliśmy się i ruszyłem na rozgrzewkę.

Cholera! W końcu mam lekkie nogi! Truchtam i mimo że jestem naubierany jak sto pięćdziesiąt to biegnie mi się zaskakująco luźno i swobodnie. Uff…Czyli może jednak te 35′ dzisiaj pęknie. Pałętam się wkoło narodowego, wbiegam na koronę w poszukiwaniu drogi na start, udaje się trafić, wracam w okolice mety. Trucht zaliczony. Szukam eM i od razu zostawiam jej wszystkie rzeczy, żeby na chwilę przed startem oszczędzić sobie nerwówki. Ostatnie 20′ grzeję się już w stroju startowym, prawie na golasa. W deklaracji startowej zaznaczyłem strefę – mniej niż 35′ więc dokładnie przy tej zonie kończę rozgrzewkę. Na starcie ustawiam się dość daleko, bo wciąż nie mam w sobie przekonania na jaki wynik chcę dzisiaj biec. Jest niepewność. W końcu większość treningów robiłem nie szybciej niż po 3:40/km, a tutaj mam zmierzyć się z dychą co najmniej po 3:29/km. Ruszamy i już wiem, że stałem za daleko. Co chwilę muszę hamować, żeby nie wpaść na kogoś przed sobą. Zaczynam nerwowo szukać wolnych stref którymi można by przesunąć się nieco w górę. Zrywam tempo, przeskakuję, latam od jednej strony jezdni na drugą, gdziekolwiek pojawi się tylko jakiś pusty korytarz. Tak wygląda cały 1km i kawałek drugiego. Pierwszy km w 3:26, nieźle biorąc pod uwagę jak dużo musiałem szarpać tempem, wolno jak na pierwsze metry które z reguły leci się mocniej. Na 2 km odrabiam i kończę w 3:23. Miejsca jest już całkiem sporo. 3 km w 3:26. Na czwartym pojawiają się wątpliwości – 3:23 i obawa, czy nie przesadzam z tempem. 5 km 3:26 i po raz pierwszy obrywam wiatrem. Ale jest życiówka! 5 km w 17:03 😉 Na szóstym dalej wieje, ale mimo tego trzymam prędkość – 3:26. W końcu jest siódmy kilometr. Tutaj zawsze umieram i tak jest też tym razem 3:37. Ale organizm bardzo fajnie reaguje. Gdy przechodzisz kryzys to przyśpiesz (pisał Daniels w swojej książce) – no więc przyśpieszam, 8 km w 3:27. Wylatujemy na długą prostą w kierunku Narodowego. Cisnę. 9 km w 3:33 a ja ciągle mam pod nogą gaz. No więc najwyższa pora, żeby z tej końcówki mocy skorzystać. Ostatni kilometr od początku ruszam mocno. Na finiszowych metrach staram się dać maksa ale czegoś mi brakuje. Mam gościa bark w bark, ale gdy tylko kontratakuje od razu puszczam. Meta. Zatrzymuję stoper – 34:18 (netto).

fot. przetartyszlak.pl
fot. przetartyszlak.pl

192.168.10.23_01_20170423093641237_TIMING

Chwilę za metą zamieniam dwa zdania z Jackiem, który wybiegał 32:09 czym potwierdził dobrą formę. Widać, że chłopaki we Wrocławskim Iten wiedzą co robią, bo Andrzej Witek z Grzegorzem Gronostajem też dali czadu tego dnia, z tym że na dystansie 42km. 😉

Dopiero po dłuższej chwili sprawdzam międzyczas z ostatniego kilometra i wiecie co? 3:10!!!

Gdy wbiegałem na ósmy kilometr i czułem, że w nogach mam jeszcze sporo zapasu pomyślałem – panie Daniels, jak ja panu dziękuję. Przypomniały mi się moje wszystkie poprzednie dychy w życiu kiedy już po 6 km zaczynałem zgonować. Tutaj w końcu było inaczej. W końcu mam poczucie, że trening się finansuje, jest zwrot z tej inwestycji. Długo na tę życiówkę czekałem. Kiedy w 2013 zaczynałem biegać na ulicy i po kilku miesiącach złamałem 40′ od razu za cel obrałem sobie 35′. I wiecie co? Nigdy tego celu nie zrealizowałem. Najpierw w 2015 padło 36:20 na Maniackiej w Poznaniu i teraz po 2 latach jest 34 z przodu i realne perspektywy na 33.

No dobra, ale ja tu gadu gadu, a tymczasem Połówka sama się nie zrobi. Do Białegostoku zostały tylko 3 tygodnie. Ostatnie 7 dni już na przebiegu ledwie 74 kilometrowym, a będzie jeszcze mniej i obym rzeczywiście w końcu to luzowanie odczuł.

18 myśli w temacie “21 z 24 – Dziękuję panu panie Daniels

Add yours

  1. Dzięki za gratulacje wszystkim po kolei 😉 Kamyczek spadł mi z serca bo dycha mi od dawna nie leżała, trochę odczarowałem ten dystans sobie. I nawet ten wiatr, który zawsze robił mi kuku jakoś nie przeszkadzał wczoraj…Jak jest moc w nodze to choćby trąby powietrzne szalały idzie się po swoje. 😉

    Polubienie

  2. Odnośnie startu dalej było już tylko gorzej. Ja startując ze strefy 50-55 min, tuż po przebiegnięciu maty pomiarowej stałem przez minutę zanim ruszyliśmy dalej 😛 ale udało się wykręcić nową życiówkę 53:28 😀

    Polubienie

    1. Nie jest lekko przy takim tłoku. Chyba faktycznie osobne puszczanie stref byłoby lepszym rozwiązaniem. Ja niby stałem z przodu, ale i tak było ciasno że szpilki nie włożysz.
      Gratki życiówki 😉

      Polubienie

  3. Gratulacje!

    Dużo ludzi narzeka na orlenowską dychę, podobno już przy strefie rzędu 45′ na początku ciężko biec i trafiają się kwiatki truchtające po 7’/km. Wzorem w organizacji naprawdę dużej dychy jest moim zdaniem warszawski Bieg Niepodległości. Z tego, co miałam okazję osobiście sprawdzać rzecz jasna.

    Polubienie

  4. Gratulacje zejścia poniżej magicznej granicy 35min. Mam właśnie taki sam cel (no ale u mnie to raczej za 3 lata). Trzymam kciuki za łamanie kolejnych barier i czekam na kolejne dobre wieści 🙂

    Polubienie

    1. @Skoczek, dzięki! Dużo jest tych magicznych granic, ale faktycznie 35 jest jakimś punktem zwrotnym dla mnie 🙂
      Plany masz ambitne, ale wszystko jest dla ludzi i na bank jest to do zrobienia.
      Pozdrawiam!

      @Filozof, dzięki!

      Polubienie

  5. Hej!
    Gratulacje!

    Czytałem wpisy i nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, które rodzi się w mojej głowie, wybacz jeżeli coś pominąłem. Piszesz, że biegałeś z tempami po 3:40. Mógłbyś napisać w jakim tempie biegałeś ostatnie interwały?

    Ja też trenowałem wg. Danielsa i za tydzień chyba znowu zacznę ten plan. Marzy mi się złamać 35, ale dla mnie to jeszcze daleka droga.

    Pozdrawiam!

    Polubienie

    1. Hej Tomek, już śpieszę z odpowiedzią 😉
      Interwałów czyli tempa „I” wg Danielsa to nie biegałem w ogóle. Przez ostatnie pół roku głównym treningiem było tempo P. Tam też są interwały tempowe co prawda, ale właśnie w tempie progowym (u mnie 3:45/km to wychodziło). Ostatni trening przed startem robiłem w środę – 20′ BS+16’P+20’BS+16’P i to biegałem w terenie tak po 3:50-3:55/km. Półtorej tygodnia przed startem biegałem ostatnie krótsze odcinki, to było tak 1h BS + 4×1200 P i to mi wychodziło – 4:29/4:26/4:25/4:19 na przerwie 1′ czyli odpowiednio tempo na km – 3:44/3:41/3:41 no i ostatnia szybciej w 3:35. Ja robię plan pod Maraton, a nie plan pod 5-15 km, także tutaj mam dużo odcinków na dość niskiej intensywności.

      @Buddy – Dzięki!

      Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑