Co może być bieżące? Na pewno bieżąca może być woda, na pewno bieżący może być metr wykładziny podłogowej. Bieżący mogą być też pasterze. No Ci bieżący do Betlejem co grają skocznie dzieciąteczku na lirze, ale to nie ta pora roku. W każdym razie bieżące i trudne są też sprawy i to właśnie o nich będzie ten wpis. A więc – tadam – zapraszam!
Po dwóch tygodniach obecności na nowej platformie blogowej uzbierałem 13 subskrypcji, w tym jedna jest od żony, a więc można powiedzieć że mam 12 subskrypcji. Chociaż niektórzy złośliwi mówią, że żona to tak naprawdę obca osoba, a więc jednak przyjmijmy że subów jest 13. A więc pechowo. No ale z drugiej strony – żona, więc jednak szczęście bardzo. Chociaż z trzeciej strony – foch i ciche dni, więc jednak pech. No ale potem jest godzenie się, więc nawet fajnie…Ktoś jest chętny kontynuować tę wyliczankę? Tak czy siak to fajnie że subujecie, gdybym był bogatszy wysłałbym każdemu po kartonie wina w ramach podziękowania, ale nie rozliczam się w żadnym z rajów podatkowych, a poza tym nie wiem jakie wino preferujecie 😉
A teraz trochę o bieżących sprawach treningowych. Wiosna jest już dla mnie tak prawdę mówiąc skończona. A w zasadzie – zakończona. To co chciałem to pobiegłem, jakieś wyniki padły, można myśleć o jesieni. Najbardziej zadowolony jestem z dyszki na Orlenie (33:38), najmniej z piątki na SGH (16:24), a średnio na jeża z Półmaratonu w Gdyni (1:15;15). Ale zanim przejdę w przygotowania pod drugą część sezonu chcę trochę poodcinać kupony od aktualnej formy i dlatego zapisałem się na Maraton Juranda. Jak to śpiewał Grzegorz z Ciechowa i zespół Republika – ta piosenka jest pisana/śpiewana/nagrana i wydana – dla PIENIĘDZY. Ja też ten cały maraton pobiegnę dla pieniędzy i żeby mi się ta maratońska akcja opłaciła muszę być w pierwszej trójce.
Po Orlenie czuję się cały czas bardzo dobrze. Za oknem rządzi wiatr do spółki z upałami ale niewiele sobie z tego robię, napieram rozbiegania aż miło, aż gruby wiór kładzie się gęsto – jak to mówią (gdzieś tak mówią?!). To znaczy…muszę tak pisać, bo raz że może to czytać maratońska konkurencja, a dwa, że buduję w ten sposób dobre morale przed startem. 😉
Faktem jednak jest, że jak sobie przypomnę zeszły maj i porównam z tym, to dziś jest moc. Ale na tym zakończę te podniety.
Mam wiele obaw przed maratonem tak naprawdę. Boję się czy w ogóle ukończę. Jeszcze w lutym czy marcu jakby mi ktoś kazał pobiec 42 km po 4:00/km to zrobiłbym to z uśmiechem na twarzy. Ale dziś? Dziś to jest jednak trochę już po ptakach jeśli chodzi o maratoński trening i maratońską formę. Kilometraż mizerny, starty na 5 i 10 km, interwały jakieś – nie napawa mnie ten anturaż optymizmem w kontekście długiego, ciągłego wysiłku na niskiej intensywności. No ale, termin mi pasował, że tak zażartuję…choć pewnie ten żart zrozumie tylko Sławek. 😉
Wracając do spraw bieżących to do samego maratonu mam zamiar zrobić tylko jeden akcent i prawdopodobnie w niedzielę pobiegam coś w stylu 4 x 3km p.2′ po 3:45/km, tego wariantu jestem najbliższy. Zwiększam kilometraż od dwóch dni – wczoraj 13 km (po 4:22) a dziś 14 km (po 4:27)…także nie ma co, longi jak się patrzy. Żadnej trzydziestki już raczej nie machnę. Mam wrażenie że forma mi trochę odbija po małym dołku jaki zaliczyłem gdzieś w pierwszej połowie kwietnia. Starty na 5 km i 10 km jak na mój gust to jeszcze nie było to, teraz czuję się lepiej, tyle że tej formy nie spożytkuję jak należy czyli na poprawę wyników na 5/10 ale właśnie na maraton. Jak zwykle wszystko robię na odwrót. Taka karma.
A więc – tyle u mnie. Jest dobrze a będzie tylko lepiej jak to mówią każdego dnia w Wiadomościach. Ale też są obawy, że to tylko iluzja, a tak naprawdę dążę do „pięknego samobójstwa”, jak to zatytułował swoją książkę niejaki RAZ.
…
fot. Marcin Hampel
Dla mnie może być czerwone, półwytrawne
PolubieniePolubienie
A nie ma jakiejś dyszki „dla pieniędzy”? Ps. Ja preferuję białe, wytrawne 😉
PolubieniePolubienie
Ja tam wolę piwo, a najlepsze to z Kormorana :-).
PolubieniePolubienie
No proszę, ja z tym winem się wychyliłem, a tutaj sami koneserzy…;-)
PS. Dyszka w sumie jest, ale…ja to jestem jak ta chytra baba z Radomia, albo chytra para z Krakowa co to izotoniki jumała . Na maratonie można wincyj zarobić, krótko mówiac.
PolubieniePolubienie
Dla mnie czerwone – wytrawne lub półwytrawne.
PolubieniePolubienie
Ja czytam przez feedly, podobnie jak jeszcze jeden ktoś i nie wiem czy one – te subskrypcje, znaczy się – też w twoich statystykach są ujęte.
PolubieniePolubienie
Hej, chyba nie są, są tylko od osób które wpisały maila w lewym dolnym rogu na stronie. 😉 Ale fajnie, że jesteście przez tego feedly (wyszło jak bardzo jestem zacofany bo nie mam pojęcia co to feedly) 😉
PolubieniePolubienie
Wincyj czy mnij, to jakiś Pjoter pewnie zgarnie pulę pierwszego stopnia, kurła 😉 W takim razie masz już 14, ale bez conde noble z lidla się nie pokazuj 😀 PS. Termin teraz nabiera nowego znaczenia 🙂
PolubieniePolubienie
Powodzenia w Szczytnie, trzymam kciuki za nowy PB.
PolubieniePolubienie
Dzięki, dzięki, kciuki się przydadzą! 😉
PolubieniePolubienie
Chyba wielu ludzi czyta, a nie subskrybuje bo to zawsze zaśmieca i tak zawalone emaile (powinieneś mieć wgląd w statystyki,, więc pewnie wiesz lepiej). A poza tym nie unoś się pychą, piszesz dla poklasku czy dla wyższych celów? 😉
Chociaż wiem, że poklaski są zawsze miłe.
PolubieniePolubienie
Ty tak na poważnie? Naprawdę dojrzałeś tutaj pysznienie się? A w zdaniu – ” A poza tym nie unoś się pychą, piszesz dla poklasku czy dla wyższych celów? ” potrafisz może dostrzec bardzo protekcjonalny ton?
PolubieniePolubienie