6 z 16 – Jeszcze Brągiel nie zginął!

Wiem, że jest środa i naprawdę czułem się trochę nieswojo, że nie publikuję nic na przełomie niedzieli/poniedziałku, jak to mam w zwyczaju. Pewnie ze dwie osoby czekały na wpis, a tu nic. Było to przemyślane, zrobione z premedytacją i na chłodno, wszystko po to, żeby dziś móc napisać całą prawdę i tylko prawdę, ale po kolei…

W niedzielę wykonałem pierwsze w życiu cywilizowane i rozplanowane BNP. Wcześniej jeśli już robiłem biegi z narastającą prędkością, to były one biegane od czapy, jak noga podała, jak samopoczucie dopisało, krótko mówiąc – jak tam wyjdzie. Tym razem, wraz z panem trenerem Jerzym, podszedłem do tematu z głową. 8 km w tempie 3:55/4:00, następnie 3 km w widełkach 3:45/3:50 i ostatni już na pełny gwizdek. A po wszystkim jeszcze 3M, czyli 3×1 min na 3 min przerwie.

Leciałem książkowo i podobnie jak tydzień wcześniej tempo 4:00 wprawiało mnie w dyskomfort. Tlenowo okej, ale znowu miałem poczucie, że pędzę choć prędkość oscyluje w granicach zażenowania. Po ósmym kilometrze wbiłem tempomat na 3:45/km i jakoś szło, ale najlepsze nadeszło na ostatnim, dwunastym kilometrze, który miałem polecieć na maksa. Biegłem z mega mocą, jak pieprzona maszyna, jak nigdy wcześniej, miałem ochotę krzyczeć z tej rozpierającej od środka energii. Udało się wykręcić na dużym entuzjazmie ostatni km w 3:19, co dało mi ogromnego kopa motywacji i takich naprawdę dobrych, budujących emocji.

Chciałem o tym treningu napisać, chciałem się trochę popodniecać, że moc wróciła i takie tam dyrdymały, ale stwierdziłem „hola hola”, nie chwal dnia przed zachodem, bo w środę biegasz City Trail i jak znowu się zbłaźnisz to całe te gadanie o niedzielnym super treningu tylko cię pogrąży. Właśnie dlatego piszę dopiero dzisiaj i….fanfary, tam tara ram! Mam dobre wieści!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (emocje jak u nastolatki, która kupiła swój pierwszy błyszczyk).

Słodki Jezu. Wiecie jak się czułem przez ostatnie 12 miesięcy, jeśli chodzi o mój biegowy los? Jak bezlitośnie obijany przez rywala pięściarz. Co wychodziłem na ring, to dostawałem po mordzie. I tak przez bity – nomen omen – rok. A zaczęło się właśnie na City Trail w zeszłym lipcu, kiedy nabiegałem jakieś biedne 18:15 i byłem zdruzgotany. Potem słaba piątka (Rembertów 16:40), a tego łupnia w Braniewie ktoś jeszcze pamięta? I jeszcze tegoroczny Gdańsk na dokładkę, gdzie po 17:04 naprawdę chciało mi się płakać. Oczywiście biorę pod uwagę, że sam sobie zgotowałem ten los, nie trzymałem gardy, więc aż prosiło się, żeby wymierzyć mi sierpa.

Ale dziś. Kilka godzin temu. W stolicy Warmii i Mazur. Nad jeziorem Długim. W ramach zawodów City Trail on Tour. Krzysiu pobiegł drugi wynik w życiu na krosowej „piątce” zajmując 4 miejsce OPEN. 17:14. Jupi! Ale to jest nic, to wszystko nic, najważniejsze było samopoczucie. Wreszcie nie czułem się zarąbany i przygnieciony, zmęczony i wypruty. Wreszcie byłem w stanie biec jak człowiek i nawiązać rywalizację. A ten dzisiejszy finisz…Na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jeszcze pięćset metrów przed metą Krzysio był szósty, ale potem włączył program „grzej kurła!” i poszło.

Nie umiem pisać o udanych biegach. Już od dawna o tym wiem. Zdecydowanie lepiej wychodzą mi gorzkie żale, że znowu w życiu mi nie wyszło. A to był tak sakramencko udany bieg i to w środku lipca, na początku przygotowań, w środku tygodnia o godzinie 19 – tej, po robocie. Najlepszy od marca 2018, kiedy byłem w formie na 33:40 na dychę. Tak długo czekałem na odbicie od mułu, że prawdopodobnie właśnie popadam w emocyjkę, patos, roztkliwianie się, ale kij. Niech tak właśnie będzie.

Podsumowanie 6 z 16

Objętość 73 km

Akcenty – x2 (dwa biegi ciągłe 8 km BC2 i BNP 12 km)

Siła biegowa – x2

Hasło jakieś: Rap się skończył? Weź nie pie%dol. Skończył się dla tych, co jarali się Verbą(…) Napisali nekrolog dla nas i dla rapu, to masz tu dzieciaku powrót zza światów! /Molesta Ewenement/

3 myśli w temacie “6 z 16 – Jeszcze Brągiel nie zginął!

Add yours

  1. „Jeszcze pięćset metrów przed metą Krzysio był szósty”
    Albo Cię lekko poniosło, albo dobrą odcinkę miał ten szósty, skoro 500m przed metą byłeś za nim, a na mecie aż 17 sekund szybciej 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑