Postępowiec na roztrenowaniu

Jedna z fajniejszych rzeczy w byciu człowiekiem zaczyna się na literkę „P” – zgoda?

No jasne! – krzykną koneserzy Piwa.

Oczywista sprawa. – przytakną fani Pączków.

I choć obydwa nadmienione produkty są również bliskie memu sercu i doceniam ich walory, mówiąc o jednej z fajniejszych rzeczy w byciu człowiekiem miałem na myśli PROGRES.

Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek nad Bogiem ma jedną przewagę, a mianowicie – wciąż może się rozwijać, a Bóg jako filozoficzny w pełni idealny Absolut już lepszy, mądrzejszy i silniejszy nie będzie. Wychodziłoby na to, że moje słabe strony, wady, ograniczenia są zarazem moim największym atutem i przewagą. Ktoś kiedyś powiedział, że moc w słabości się doskonali. Kimkolwiek był powinni Go wyświęcić, bo celnie ujął temat. 😉

Tak więc roztrenowanie postanowiłem przeznaczyć na pracę nad jedną z moich większych słabości z którą nie potrafiłem się uporać od lat. Bieganie rano – piekielny wynalazek, ale przy perspektywie trzaskania dwóch treningów dziennie, konieczność.

Moim orężem w tej nierównej walce z ciepłą kołdrą, opadającymi powiekami i lenistwem co się zowie okazał się być PIES. Do tej pory plany biegania rano zawsze kończyły się sromotną porażką, bo zaraz po zatrzymaniu budzika miałem wybór – mogłem przewrócić się na drugi bok i zasnąć. Odkąd mamy psa po prostu muszę wstać, nie ma drogi ewakuacyjnej, nie ma którędy uciec. W filmie „Najlepszy” główny bohater będąc na terapii w Monarze przeżywa chwile zwątpienia i słabości, krzyczy do terapeuty, że ma już tego rygoru dość, że to wszystko pierdoli. Na co opiekun odpowiada krótko:

– Drzwi są otwarte, zawsze możesz odejść.

– I to jest w tym wszystkim najgorsze – kwituje wychowanek.

Dopóki miałem możliwość zrezygnowania z porannej pobudki tylekroć to robiłem, dopiero gdy drzwi się zamknęły a wraz z nimi zamknęły się opcje ucieczki – wstaję.

A gdy już ściągnę swoje zwłoki z łóżka, opatulę się w sportowy przyodziewek, wyjdę na chłód poranka po czym wrócę po spacerze z psem do mieszkania – zdecydowanie łatwiej jest mi wyjść po chwili ponownie, tym razem już pobiegać.

Żeby uczciwości stało się zadość mówiąc o bieganiu rano mam na myśli następujące liczby:

Pobudka 5:25

Spacer 5:30

Trening 5:50

Nie są to więc godziny którymi zrobię szczególne wrażenie, a dla forumowego Sosika który startuje zazwyczaj o 3:50 mój poranek to już bardziej pora obiadowa 😉 Ale! To pierwszy raz w życiu gdy trwam w porannym bieganiu tak długo (już drugi tydzień) i bardzo mnie ten fakt cieszy, dlatego – dzielę się i odnotowuję 😉

Całe te moje roztrenowanie to trochę pic na wodę fotomontaż bo trenuję dalej 6 razy tygodniowo z tym że ściąłem objętość do połowy – 46 km w zeszłym tygodniu.

Jest jeszcze jedna sprawa warta odnotowania – rytmy. Wstyd się przyznać, ale nie rytmiłem za dużo w ciągu roku. Częściej robiłem bigos na obiad niż kilka szybszych przebieżek na koniec rozbiegania (a ja nawet nie wiem jak się robi bigos). Dlatego też już drugi tydzień każdego ranka wplatam do 6 km rozbiegania 6 rytmówek po 20 sekund każda. To są właśnie te detale – jak mawia Tomasz Hajto, rytm niewiele kosztuje, niewiele zajmuje czasu ale ostatecznie ten trening może być znaczącą wartością dodaną.

Roztrenowanie powoli dobiega końca, jeszcze tylko sobotni start w City Trail, niedziela i trzeba będzie ruszyć z tematem. Co do celów na przyszły sezon po prostu chcę być w formie, chcę być w zdrowiu i tak naprawdę nie nastawiam się szczególnie na konkretne zawody. Całkiem możliwe, że pobiegnę półmaraton 18 marca w Gdyni ale jakoś zupełnie mnie ten start nie jara. W tym momencie jestem tak skupiony na treningu, na tym, żeby go po pierwsze wykonać, a po drugie, żeby się przyjął, że cele wynikowe zeszły na dalszy plan.

Interesuje mnie progres, a jaki on będzie, w których zawodach go udokumentuję – mnie to wsio rawno, ganz egal, albo po polsku „pożyjemy zobaczymy”.

10 myśli w temacie “Postępowiec na roztrenowaniu

Add yours

  1. Mam tak samo z tym rannym bieganie. Do niedawna było to nie możliwe ze względu na rozkład godzin pracy mój i mojej piękniejszej połówki. Teraz mam taką możliwość, ale najmłodszy potomek od zmiany czasu na zimowy zmienił upodobania nocne. Musi mieć 1,5-2h zabawy w nocy, tj. budzi się miedzy godz. 12 a 3 i wariuje. Nie muszę mówić, że po takiej nocy (nocach – już kilkunastu z rzędu) jak mam wybór wstać o 4:50 czy o 5:50 to tylko na drugi przewrócę się na drugi bok, kołdra pod nos i jedziemy z tym treningiem. Ale zazdraszczam wszystkim biegającym rano, ja tylko w weekendy.

    Polubienie

    1. Dariush, imprezowy ten potomek 🙂 Podziwiam biegających rodziców, ja mam ten komfort, że śpię ciągiem od 22 do 5.

      Sosik, dzięki, rzeczywiście powoli jest automat chociaż głowa wciąż próbuje podrzucać z rana jakieś wymówki żeby jednak nie wstawać 😉

      Polubienie

  2. właśnie z tego powodu nigdy nie zdecyduję się kolejny raz na psa, hahaha, w zyciu nikt mnie ponownie nie zmusi, żeby wychodzić o takiej porze z ciepłego łózka, żeby się szwędać z psem po okolicy, nie mówiąc o treningu :/ co za piesek???
    owszem, czasem w niedzielę zdarza mi się wyjść z chłopakami rano, ale biega mi się fatalnie…

    Polubienie

  3. Ja nie mam wyjścia, bieganie rano albo wcale (dzieci, szkoła, lekcje…), dlatego prawie wszystkie treningi kończę przed 6.00, doszło do tego że nawet w weekend trenuje bardzo wcześnie (choć mógłym później). Polecam interwały – pobudka gwarantowana. Do zobaczenia na olsztyńskich trasach 🙂

    Polubienie

    1. Podziwiam, ja o 6 tej mam dopiero 1 km w nogach 😉 Ech nie ma lekko, a jak są dzieci to już w ogóle nie wiem jak Wy dajecie radę to godzić, szacun! Do zobaczenia! 😉

      Polubienie

  4. Oj tak, zdecydowanie piesek pomaga 🙂 Dodatkowa motywacja – zdążyć przed lekcjami młodego 😉 Jeśli zaś chodzi o złote myśli, to dorzuciłbym do zestawu slogan amerykańskich komandosów: „Ból to słabość opuszczająca ciało” No i już mocny trening gotowy 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑